Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Prawie śmiertelne porażenie prądem podczas gry na koncercie.

Obraz
Jak zagrałem koncert na „elektrycznej 230 volt” gitarze. Mamy Nowy Rok 2018, styczniowy bezśnieżny poniedziałek, zaliczyłem lotnisko, a później na nóżkach wpadłem na Dębowiec dla treningu - trzeba nabrać kondycji na nartki bo być może spadnie śnieg tej „zimy”. Po powrocie pomyślałem sobie że trzeba coś napisać moim dzienniku i tak 51 lat temu dokładnie 1 maja   1966 roku to była   niedziela, mieliśmy z Januszem Gibnerem i Józkiem Kumorkiem zagrać koncert gitarowy   w parku Włókniarzy który to park dzisiaj nazywa się imieniem Adama Mickiewicza. Ale ad nova. Skąd u mnie muzyczne zainteresowania, bo o zdolnościach trudno mi wyrokować. W piątej, szóstej i siódmej klasie szkoły podstawowej nr 4 w Bielsku-Białej oprócz zajęć w ramach „uzupełniania” wykształcenia poświęcałem się modelarstwu i grze na pianinie. Modelarstwu z własnej woli, zaś według mojej mamy miałem zostać pianistą, dodam że słynnym, co spotykało się z mojej strony z bardzo dużymi oporami. Tato Antoni grał na sk

Zbójnik Jakubek i spotkanie integracyjne w Krynicy.

Obraz
Teraz zupełnie współcześnie, prawie współcześnie ( 15.07.2011 roku ) – w lipcowy piątek na wschodnich zboczach szczytu Kotylnica odbyło się spotkanie integracyjne kilku firm. Z lotniska w Bielsku-Białej udałem się na miejsce samochodem z zabezpieczeniem paliwowym dla śmigłowca, który już od kilku godzin "woził" spragnionych lotniczych wrażeń pracowników firm. Po lotach pogoda zmieniła się diametralnie. Szczyt i zbocza Kotylnicy oraz sąsiednich szczytów zniknęły w ciężkich nisko zawieszonych chmurach. My w strugach deszczu schowaliśmy się w samochodzie. Helikopterek stał samotnie na środku polany oświetlany błyskawicami szalejącej burzy. Co jakiś czas udawałem się za pagórek by spojrzeć na dolinę Mochnaczki ciągnącą się w stronę Nowego Sącza by ocenić możliwości odlotu śmigłowca. I tak mijały kolejne godziny oczekiwania w nieustającej burzy. Po dwóch i pół godzinie podjechał do nas samochód, kierowcę zaprosiliśmy do naszego vana. Okazało się że przyj

WSTĘP do Dziennika Gorgola

Obraz
Drodzy "CZYTONAUCI"     myślę, że jest właściwe określenie dla czytelników mojego dziennika publikowanego na stronach Internetu - kiedyś jako młody chłopiec z zaciekawieniem czytałem kolejne odcinki powieści "Ostatnia noc w Ciudad Trujillo" opisującą zamach stanu na Kubie. Powieść ta była publikowana w odcinkach na ostatniej stronie Dziennika Zachodniego. Pewnego dnia pomyślałem sobie, aby moją stronę www wykorzystać na wspomnienia z mojego jak mówią często znajomi barwnego i pełnego różnych przygód życia. Z czasem doszedłem do wniosku, że strona www.gorpol.pl jest już przeżytkiem i pomyślałem o blogu.    W kolejnych odcinkach opiszę moje przygody związane z obecnie wykonywanym zawodem fotografa lotniczego a także pracą w Fabryce Aparatów Elektrycznych "APENA", Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Sprzętu Elektrotechnicznego "ELGOS", Zakładach Szybowcowych, Studio Filmów Rysunkowych, Aeroklubie Bielsko-Bialskim, a także pracy w prywatnych fir

Dzień 1 - Moje początki

Obraz
Na początek krótkie dossier: Tato Antoni Gorgolewski z synami - wyższy Maciej, niższy w ogrodniczkach to ja. Tak wyglądała ulica K. Brodzińskiego w 1950 roku. urodziłem się 26 listopada 1946 roku w Bielsku-Białej. Mieszkałem na ulicy Kazimierza Brodzińskiego  7, 100 metrów od słynnej szkoły podstawowej numer 6 w dzielnicy Bielska - Aleksandrowicach. Ulica Brodzińskiego współcześnie. Ja z bratem Maciejem często przebywaliśmy na drzewach  Jako dziecko spędzałem czas na drzewach w ogrodzie, kombinując wokół stawu sąsiada Śleziaka różne zabawy, czasami kończące się kąpielą z żabami albo gorzej zimą na łamiącym się lodzie. Moje jakby to powiedzieć selfie wykonane 23 kwietnia pewnie 1950 roku w moje imieniny, po tym jak wpadłem do stawu Śleziaka pełnego żabiego skrzeku    Najwięcej adrenaliny dodawał nam kamieniołom sąsiadujący z ulicą Brodzińskiego i zimą i latem. Mój brat zagląda z bezpiecznej odległości na pionową ścianę kamieniołom