Pamięci Bohumila Šindelka.


Pamięci Bohumila Šindelka.

To były II Zawody Lotniarskie zorganizowane przez Ośrodek Sportu i Rekreacji „HYR” w Zakopanem. Była wiosna 1977 roku. Pod Nosal oprócz Polaków zjechali lotniarze z Węgier, i Czechosłowacji. Zawody cieszyły się również dużym zainteresowaniem telewizyjnych programów „Tylko w niedzielę” i „Studio 2”, nawiasem mówiąc konkurencyjnych. Redaktor Jola Łopuszyńska i Antek Dzieduszycki zaprosili mnie do programu jako eksperta.

Zbocze Nosala opanowali lotniarze.

To było ciekawe doświadczenie. Wróćmy jednak do lotniarstwa. Z Węgier przyjechali lotniarze na czele z Martonem Ortody, zaś grupie z Czechosłowacji prym wodził słusznego wzrostu Bohumil Šindelek. W swoim pięknym białym kombinezonie pod lotnią o dużym wydłużeniu wpadł w oko realizatorom TV i nie tylko.

Bohumil Šindelek na I Lotniarskich Mistrzostwach Polski w Wetlinie ( 1976 r.)
 Bohumil Šindelek podczas zawodów w Zakopanem. ( 1977 r.)



 Na życzenie realizatorów przymocowaliśmy na dziobie Jego lotni kamerę filmową, a na końcu kila cegłę służącą jako wyważenie i wywieźliśmy Bohusia na szczyt Nosala. Pracownicy TV drżeli ze strachu o kamerę, zaś ja myślałem czy wyważenie lotni było prawidłowe, aby cała powietrzna eskapada pierwszego w Polsce lotniarskiego filmowca zakończyła się szczęśliwie dla pilota. Wreszcie nastąpił start i lotnia z kamerą uniosła się nad Nosalem. Wreszcie po niedługim locie, Bohuś z kamerą szczęśliwie i bezpiecznie dla kamery wylądował na punkt. I tym sposobem w programie TV w 1977 roku pokazał się film z powietrza z zawodów lotniarskich, jak się okazuje niezmierna rzadkość obecnie we współczesnej Telewizji Polskiej. Po raz pierwszy w Polsce Węgrzy wykonali lot pasażerski. W tandemie na lotni ze szczytu Nosala poleciała redaktor Jola Łopuszyńska.
Zawody zakończyły się sukcesem Węgrów.
U góry w pozycji leżącej Bohumil Šindelek podczas zawodów w Zakopanem. ( 1977 r.)

Zakończenie zorganizowano w jednej z zakopiańskich restauracji. Bohuś koniecznie chciał się zrewanżować polskim kolegom kolejką piwa, ale zabrakło mu pieniędzy. Zwrócił się do mnie o pożyczkę, obiecując że przy najbliższej okazji zwróci mi kasę z procentem, w postaci
beczki czeskiego piwa. Poratowałem Go w tej trudnej sytuacji i całe towarzystwo zostało „zalane” nową falą piwa.


Nadszedł czas pożegnań, Bohuś zaprosił mnie do siebie do Holesowa. Jednak nie posiadałem w tamtych czasach samochodu i odwiedziny nie wchodziły w rachubę. Trudno.
Często jednak bywałem z odwiedzinami u innego czeskiego pioniera lotniarstwa jakim był Stanio Kozel mieszkający w Frydku-Mistku, co nie było trudne bo korzystałem z połączeń kolejowych. Po kilku dniach pobytu w Frydku, którego celem był zakup czeskiego odpowiednika dakronu tzw. „ulji”, materiału używanego do wykonania poszycia lotni - rano w mieszkaniu Stania zadzwonił dzwonek. W drzwiach stanęło dwóch młodych Czechów i zapytali o mnie. Byliśmy zdumieni i trochę zmartwieni, bo przekraczając granicę zdarzało się nam łamać przepisy celne.
Jednak okazało się, że są to emisariusze od Bohusia, którzy przyjechali z zadaniem dowiezienia mnie do Holesowa, miejsca zamieszkania sympatycznego Czecha. I dojechaliśmy, jednak nie do mieszkania a do restauracji u podnóża góry Hostyń.

Bohumil Šindelek i Jurek Lutkowski ( z prawej ) podczas I Lotniarskich Mistrzostw Polski w Wetlinie ( 1976 r.)

Tam w gronie kolegów siedział uśmiechnięty Bohuś. Przywitaliśmy się serdecznie i zaczęło się piwne biesiadowanie... Na znak Bohusia kelner zaczął podawać nam piwa i przy kolejnych podanych kuflach na karteczkach robił kreski. Całe czeskie towarzystwo w skupieniu przyglądało się nam jak spijamy kolejne kufle smacznego piwa. Przy dwunastej kresce na naszych kartkach Bohuś zarządził przerwę na zmianę miejsca dalszego spożywania piwa. Ku mojemu przerażeniu kelner zapakował do Skody 100 MB kilka skrzynek piwa i załadowaliśmy się do autka.
Ruszyliśmy ściśnięci jak śledzie w puszce na początku drogą asfaltową aby następnie górską ścieżką karkołomnie dotrzeć do rodzinnej chaty góralskiej gdzieś na zboczach Hostynia. Coś tak mniej więcej, jak polana Jaworzyna pod Skrzycznem.
Bardzo przypominało mi to jazdę samochodem na Skrzyczne...
Chata góralska ... Okazało się że to „chatka” wielkości dużej współczesnej karczmy.
Na środku w największej izbie wielki stół, a pod ścianami łóżka. Skrzynki wjechały na stół i ponowiliśmy konsumpcję piwa. Wszelkie rachunki ile piwa wypiliśmy straciły sens. Ważne że dotarliśmy do łóżek, a nie było na szczęście daleko. Ranek w górach przywitał nas piękną pogodą i dziwnym zjawiskiem przypominającym przysłowiowego kaca. No cóż, staropolską i staroczeską metodą po piwku i wróciliśmy do życia. Teraz czekała nas jazda na szczyt, gdzie jak to zwykle w tamtych czasach mieścił się obiekt wojskowy. Na szczycie czekał nas znak i napis ogólnie mówiąc zakazujący wszystkiego, wchodzenia, fotografowania itp. Jednak na widok Bohusia żołnierze radośnie się ożywili i przywitali nas serdecznie. Bohuś wytaszczył z Embiczki przepustkę w postaci skrzynki piwa i tajny obiekt należał do nas. Zaczęliśmy zwiedzać okolicę. Ku mojemu zdumieniu niedaleko tegoż obiektu wojskowego ujrzałem rampę startową w wyciętej w lesie przecince. Wszystko Bohuś wykonał z kolegami pod nadzorem wojskowym zmiękczanym piwem i nie tylko tym rodzajem alkoholu. Z tej rampy Bohuś startował do swych lotów. Byłem pełen podziwu dla Jego pomysłowości. Okazało się, że żołnierz czeski nie jest taki straszny jakby się nam Polakom wydawało.
Bohumil Šindelek ( w środku), Józek Gigoń ( z prawej ) i Mieczysław Paciorek ( z lewej)  podczas I Lotniarskich Mistrzostw Polski w Wetlinie ( 1976 r.)
Po zwiedzaniu ponownie trafiliśmy do chaty, aby się kolejny raz posilić piwkiem. Później zjazd do zajazdu też na piwko oraz czeskie potrawy z których najbardziej pasował mi ser opiekany. Nadeszła kolej na odwiedziny domu rodzinnego Šindelków, gdzie jak zwykle gospodarze byli do przesady gościnni. Następnie czekał mnie powrót z tymi samymi „konwojentami” do Frydka Mistka. Gdy stanąłem u drzwi Stania Kozela, ten z wielkim trudem mnie poznał. „Rewanż” Bohusia za okazaną pomoc w Zakopanem bardzo mnie wycieńczył. Stanio zastosował kurację Becherowką która okazała się skuteczna i wróciłem do sił, a następnie z przebojami na granicy do domu w Bielsku-Białej by  zabrać się do wykonania kolejnej lotni o nazwie Racek, której plany otrzymałem od Bohusia.


Lotnia Racek konstrukcji Bohumila Šindelka


 Tak, tak wyglądał rewanż Bohusia za Zakopane.
                                                       

Obecnie nadszedł czas na przybliżenie barwnej postaci Bohusia, a zrobię to z pomocą doskonałej strony internetowej :



Sportovní létání v Bystřici pod Hostýnem

Josef Voltr

http://vilik.raab.cz/historie_sportovni.php

Jakoś przetłumaczyłem na język polski:


Rogaliści w Chlum, latający od 1976 do 1985.

Podwieszone latanie ( hang gliding – lotniarstwo ) jest odwieczną tęsknotą człowieka by latać jak ptak, poruszając się swobodnie w trójwymiarowych przestrzeniach. Rzeczywiście, początkowo kierowaliśmy się wyłącznie subiektywnymi odczuciami, nie używaliśmy nawet podstawowych instrumentów, prędkościomierzy, wysokościomierzy, wariometrów. Możemy uznać Otto Lilienthala i jego próby pod koniec XIX wieku za zwiastuna lotniarstwa. Lotniarstwo w obecnym tego słowa znaczeniu powstało pod koniec lat 60. w Kalifornii po skonstruowaniu w 1951r. przez Francisa Rogallo trójkątnej lotni , który pozwala na prostą kontrolę skrzydła. [ tutaj ciekawostka - konstruktor słynnego skrzydła dla NASA F. Rogallo jest potomkiem emigrantów polskich o nazwisku Rogala, rodem ze Śląska Cieszyńskiego ! Uwaga Admina ). W Europie lotniarstwo zaczęło się rozprzestrzeniać się we Francji we wczesnych latach siedemdziesiątych. W Czechosłowacji latający rogal na początku 1975 r. w Ještěd, Rané i Pradze -  Francuz Michael Katzman. Po raz pierwszy w życiu widziałem latające lotnie, czy raczej skoki w dniu 26 października 1975 roku podczas wyścigów motocross w Brno-Maloměřice .. Pilotem był Paweł Kilian Ing. Natychmiast postanowiłem uprawiać ten sport.

Oznaczało to jednak, że sam musiałem zbudować odpowiedni "aparat latający". Nie byłem sam, w moim sąsiedztwie lotnie zaczęli budować kolejni czterej entuzjaści: Lojza Kyncl od Prerov, VIFA Pelucha z Třebětice, Vasek Kubę z Bořenovice i Bohus Šindelek z Holešova. Nasza wspólna pasja stała się podstawą naszej przyjaźni i współpracy w nadchodzących latach.

Zbudowaliśmy pierwszą lotnię Rogallo według dokumentacji Pavel Kiliána i udoskonaliliśmy ją zgodnie z naszym własnym doświadczeniem. Sam zbudowałem dwanaście rogali. Podstawowym materiałem były rury duralowe produkcji radzieckiej, które kupowaliśmy w morawskich Otrokovicach. Na poszycie lotni użyliśmy materiału: Adriola, Ulja, Uljanka, który pochodzi z Hedva Moravská Třebová. Najlepszym materiałem był Dacron, ale nie zawsze był dostępny i był niezwykle drogi.

Najbardziej udanym projektantem był Bohumil Šindelek, który również był pierwszym wśród nas w powietrzu. Nasza łąką treningową był stok na Kozińskim. Tutaj, po wielu nieudanych próbach, udało mi się 18 lutego 1976 r. wykonać pierwszy skok-lot na 200 metrów.

Nasze pierwsze publiczne pojawienie się to zawody lotniarskie, które zorganizowaliśmy w Slavkovskiej Louce w maju 1976 roku. Startowaliśmy w dwóch dyscyplinach: długości lotu i celności lądowania. Najlepszym w pierwszej kategorii był Víťa Peluch, w drugiej Bohus Šindelek. On był najbardziej błyskotliwym i odważnym z nas. W tym samym roku jako pierwszy wyruszył do Tatr Wysokich i poleciał z Łomnicy.
Video: Začátky závěsného létání na Chlumu a okolícy




Nasze tereny szkoleniowe to było Slavkovskie zbocze, Kozinec, Uhrinov, a zwłaszcza Chlum. Były piękne loty z Hostýna, tam było pierwsze zwycięstwo Bohuša Šindelki.  

Później udaliśmy się w górzysty teren, a w 1978 roku udało mi się wylecieć do Kralovy, a w 1982 do Kriváň Tatr Wysokich. W pierwszych latach latanie to głównie nabywanie doświadczenia, a pełne korzystanie z termiki było dopiero po roku 1988.

Zaczęliśmy  uczestniczyć w międzynarodowych zawodach, np. W 1977 roku w Eger (Hill Nagyeged) w północno-wschodniej części Węgier, ponownie w 1978 roku, na Nosalu pod Kasprowym Wierchem w 1977 r. (polska strona Wysokich Tatr). Pierwsze Mistrzostwa Europy w lotniarstwie odbyły się w Austrii w 1978 roku, I Mistrovství CSSR we wrześniu 1982 roku na Czarnej Górze w Karkonoszach i Kraloveckim Szczycie ponad Bernarticemi.


Video: Bohus Šindelek w akcji





Na początku 1977 roku w naszym regionie latało około stu rogallistů, w całym kraju około 1200. UV Svazarm w 1978 roku zgodził się zaliczyć lotniarstwo do aktywności wojskowo-technicznej, a zatem należeliśmy do Svazarmu. Tak zwane kluby Delta powstały w Zvaz Svazarmu, oddzielnie to Delta ZO. Kompetencje Svazarm zależały od zatwierdzenia kompetencji technicznych i tak dalej.  

Od 1 kwietnia 1981 r. weszło w życie rozporządzenie FMD, które ustanowiło zasady dotyczące szybowców latających. W 1980 r. my, rogaliści, przekroczyliśmy w naszym regionie liczbę  ponad 130. Był to piękny czas zawodów sportowych, przyjaźni i bezinteresownej pomocy. Osiągnięcia rosły w szybkim tempie; rekord w odległości 67 kilometrów i wysokości 1540 metrów, w 1982 roku pojawiły się spadochrony. Rozwijało się także wyposażenie sprzętu, niestety zdarzały się również wypadki, również i śmiertelne.

W 1980 roku zmarł na Kaukazie Petr Skyba, znakomity czechosłowacki rogallista.. U nas w Chlumu zmarł w dniu 3 października 1981 Bohus Šindelek, w tym samym roku w Borena, wzgórze niedaleko Bíliny Milan Deak , w pobliżu granicy z Uhřínov J. Křivánek w 1982 roku, ponownie w Chlum Lubos Brázda w roku 1985. Aby uczcić naszego przyjaciela w roku 1990 zorganizowaliśmy Memoriał Bohumila Šindelki. W  III. Memoriale  Bohumila Šindelki wzięło udział 62 pilotów z CSR i SSR, a także przybyli goście z Polski. W rocznicę jego tragicznej śmierci spotykamy się pod pomnikiem pod Chlumem i wspominamy piękne lata przyjaznego zrozumienia.
 

Tak tyle o lotniarstwie a także o Bohusiu Šindelku we wspomnieniach Josefa Voltra.
Warto zapoznać się z historią  lotnictwa w Bystrzycy pod Hostyniem.

Wracając do moich wspomnień, niestety gdzieś rok później dotarła do mnie tragiczna wiadomość o śmierci Bohusia. Zmienił lotnię na Saphira bezdźwigarowego (konstrukcji Horsta Zimmera). Przy którymś twardym lądowaniu wygiął kil wystający przed dziób lotni usztywniający konstrukcję lotni za pomocą linek zamocowanych do rur natarcia. Pośpiesznie rurę kilową jakoś na oko wyprostował i wykonał kolejny lot kończąc go niskim dynamicznym przelotem nad znajomymi – kil nie wytrzymał potężnego obciążenia, lotnia się złożyła i Bohuś nie miał szans na przeżycie.

Odszedł kolejny pionier lotniarstwa, tym razem czeskiego.
Pozostało tylko wspomnienie i trochę zdjęć

Wojciech Gorgolewski gorgol


Lotnia bezdźwigarowa Astir, bardzo podobna do lotni Buhusia - Saphir. Pilotuje Horst Zimmer.

Ps. Taki news przeczytałem na www.lotnie.pl :
Horst Zimmer nie żyje - 2007/11/09 20:52
Horst Zimmer który razem z bratem bliźniakiem Haraldem założył firmę Bautek i skonstruował takie lotnie jak Saphir 16, Saphir 17, Zephir, Zephir CX, Pamir, Milan, Milan-Racer, Sunrise, Astir und Twister zginął 5 listopada 2007 roku podczas oblatywania nowej lotni. Przyczyna wypadku - nie podpięcie uprzęży…
Odszedł człowiek, który współtworzył światowe lotniarstwo.
http://www.bautek.com/index.php/about-us-en.html

Pamięci tym pionierom, którzy budowali lotniarstwo ...

Komentarze

  1. Tak nawiasem to byliby chętni do wyjazdu do Holesowa śladem Bohumila Sindelka ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bogumił Bereś - Diana wyznacza nowe kierunki w konstrukcji szybowców wyczynowych.

Zbójnik Jakubek i spotkanie integracyjne w Krynicy.

Prawie śmiertelne porażenie prądem podczas gry na koncercie.